wpisałem sobie go na listę filmów do oglądnięcia. Wczoraj zobaczyłem i nie kryję rozczarowania. Owszem zdjęcia są faktycznie dobre (na Dolnym Śląsku jest multum ciekawych miejsc do kręcenia filmów!), obsada aktorska również. Ale treść??? Niby widz jest karmiony jakąś tajemnicą której tak naprawdę nie ma. Kondrat przez cały film szaleje aby dowiedzieć się coś o Dawidku i na koniec się okazuje, że nic się na jego temat nie dowiedział więcej niż wcześniej o nim wiedział... Niedawno widziałem "Dziewczynę z tatuażem". Tam też chodzi o tajemnicę z przeszłości dotyczącą lat 60 (tak jak w "Weiserze"). Ale w ostatnich 15 minutach filmu wszystko się całkowicie wyjaśnia i tajemnica z początku filmu zostaje rozwiązana, zresztą w zaskakujący sposób. Zastanawiam się czy poza tym że Dawidek był Żydem w "Weiserze" była w tym filmie jakaś tajemnica? Czasem w filmach reżyserzy dostają do wyboru swoje interpretacje dziwnego końca. W przypadku "Weisera" uważam, że widz został mamiony, a na końcu oszukany. Być może lektura książki wyjaśni mi coś więcej i okaże się, że film nie dorasta do książki. Film dostał sporo nagród ale chyba głównie z tego powodu, że w latach 90. kinomatografia polska była tak uboga, że każdy film w którym zaprezentowano jakiś efektowny wybuch miał szansę na nagrodę... A może film byłby ciekawszy gdyby zrealizowali go Amerykanie? Nie polecam!!!!!!