No i nareszcie! Dostaliśmy takiego pajączka jakiego wszyscy chcieli (na sam koniec bo sam koniec, ale jednak :P). Bez wydziwiania, bez ułatwiania sobie wszystkiego nazwiskiem Starka i z własnoręcznie uszytym(!) strojem. Może i mógłbym przyczepić się kilku rzeczy w pierwszej połowie filmu, ale na dobrą sprawę po pojawieniu się Tobey'ego i Andrew nie mam najmniejszej ochoty na narzekanie. Fajnie, że nareszcie Holland mógł zagrać coś na poważnie, reszta ekipy też miała swoje momenty i jakiś wkład we wszystko a nie była tylko zapychaczem i comic reliefem. Czasami bywało zabawnie, czasami bywało bardzo nostalgicznie a czasami po prostu smutno. Dafoe i Foxx świetnie się bawili swoimi rolami, wypadli lepiej niż w "oryginalnych" filmach. No i nareszcie, nareszcie bardziej na poważnie! Da się? Da się.
PS. Moim skromnym zdaniem scena z "odkupieniem" Garfielda była najbardziej poruszająca :)
Obyś się mylił.
Związek ze Starkiem, z Avengers, z Happym, MJ i z Nedem to był oryginalny wkład tego Spider Mana świadczący o jego indywidualizmie i cofnięcie tego jest cofnięciem tej postaci w rozwoju. Dwa razy mieliśmy już Spider Mana, który działał sam, największą zaletą Spideya z MCU jest właśnie fakt, że należy do MCU i że ma relacje z innymi superbohaterami, nie potrzebujemy już po raz trzeci Pająka jako samotnika.
No tez nie rozumiem tego tekstu ze w końcu odcięty od tej technologii niby spoko ale to raczej słaba ewolucja jak stracił wszystko łącznie ze strojem (uwielbiam iron spider i szkoda ze już nie będzie go ;( w mcu ). Ciekawsze możemy raczej fakt ze jest tak jakby dla świata zmarł lub nie istnieje, ale brak jego strojów które miał to mega słaba sprawa pod względem rozwojowym
Zgadzam się z Tobą. Cieszy fakt, że kombinezon od Starka uległ zniszczeniu. Zdecydowanie siłą Spidermana jest jego indywidualizm i niestety... samotność. Co do odkupienia, zauważy, że również Tobey się nieco odkupił ratując życie Goblina.