Film byłby tragedią, gdyby nie ta nieźle przedstawiona grupa zbirów (mogli sobie jedynie darować przesadną głupotę jednego z jej członków, tego w obroży). Fabuła jest słaba, na poziomie dziecka z podstawówki. Fantazjanie w krainie ludzi pojawili się nie wiadomo po co, jak i w ogóle nie odgrywają w filmie żadnej roli i są niepotrzebni. Żarty przez cały seans padają tak żałosne i nieśmieszne, że chce się wołać o pomstę do Nieba. Od głupot się roi, np. skąd niby żyjące pod korzeniami skrzaty z innego świata miałyby wiedzieć o Bruce'u Lee czy Schwarzeneggerze? Albo czemu nikt nie reaguje na widok 10. metrowego smoka latającego po mieście?!?! I jak to możliwe, że zaginieni fantazjanie znali adres Bastiana? Drzewo niby wyczytało w książce, ale skąd wiedziało o jej istnieniu? Nie wspominając o tym, że musiał się pokazać ludziom, by iść na pocztę... Wracając do Falkora, to skopali na całej linii witerunek tej postaci, znany z NS1, gdzie smok był pobłażliwym, poważnym i inteligentnym stworzeniem. Tutaj Falkor jest niepodobnym fizycznie do pierwowzoru ofermą, a jego wypływające co chwilę z pyska gadki nie nie śmieszą. Film mógłby być fanfikiem albo jakimś dodatkiem puszczonym w TV w niedzielę po teleranku, lecz na następcę kultowej jedynki absolutnie się nie nadaje.