Analogiczny do równie doskonałego „Powrotu Bena” Nawet zachowania matek są bardzo podobne, wręcz schematyczne. Ale tak schematycznie chyba zachowuje się każdy rodzić, któremu wciąż zależy, i który mimo wszystko bardzo swoje dziecko kocha.
"Four good days" to jeden z najlepszych, najbardziej realistycznych obrazów narkomani. Reżyser skupił się na 4 dniach. Mało?
Z tych 4 dni wycisnął całą esencje narkotycznego głodu, upadku, zeszmacenia.
Nałóg bez żadnych upiększeń. Cała jego brzydota, bród, smród. I to tak sugestywnie, że ten odór niemal czułam.
Pokazuje, do jakiego stanu fizycznego i emocjonalnego może doprowadzić.Stan, gdzie nie ma już żadnych wartości
Mnie osobiście najbardziej trząchła, przeraźliwie szczera „spowiedź” Molly w szkole, kiedy opowiada jak to jest, kiedy wartością nadrzędna staje sie narkotyk. Kiedy po za nim nie liczy się nic i nikt. Jest tylko głód i zdolność do zrobienia wszystkiego byle go zaspokoić. A narkomani są bardzo kreatywni. Ta część miażdży, bo tak jest, tak to wygląda …
A Kunis, Kunis nie gra, ona jest ćpunką. Gdyby nie głos, nie poznałabym jej. Wiem, charakteryzacja, ale tak wygląda ćpun.
Obejrzyjcie, to rewelacyjna w swym okrutnym realizmie historia. Obejrzyjcie, chociaż nawet oglądanie boli.
Kunis i Close to kreacje oscarowe.
To nie „Las Vegas parno”, to życie.
14-nasty odwyk …. Tak to jest w prawdziwym życiu.
Polecam
I jeszcze jeden bardzo istotny aspekt poruszony w tym filmie. Okoliczności czy może konkretnie, lekarze, którzy zrobili z Molly narkomankę. I ile osób właśnie w ten sposób, nieświadomie biorąc leki, leki na receptę, ufając lekarzom, znalazło się w tym narkotycznym bagienku. Wystarczy ułamek sekundy by życie zmieniło bieg w zupełnie innym kierunku. Kim byłaby by Molly gdyby nie wypadek a potem jakiś nieodpowiedzialny lekarz …To historia setki tysięcy osób na świecie