ten film to pomyłka...teoretycznie powinien być zakwalifikowany jako dramat, bo jedyne co mogło stanowić o tym, że to komedia to muzyka przy końcu filmu i samo relatywnie "szczęśliwe zakończenie" (chyba, że kogoś śmieszy upośledzony człowiek), które jest tak niewiarygodne, że aż boli..ja osobiście nie wierze, że osobie ułomnej tak łatwo było się pogodzić z utratą najbliższego przyjaciela...no i motywy zerżnięte żywcem ze zwykłych filmów o miłości typu "przyjdź do mnie wieczorem, potem dam ci spokój"...poza tym postawa narzeczonej Charliego godna podziwu, cóż za nadzwyczaj wyrozumiała kobieta i Sam-głupszy od głównego bohatera...TRAGEDIA...jedyny pozytyw to pani z teatru; ten film chyba miał być głęboki...komuś coś nie wyszło - DNO