Recenzja filmu

Jej droga (2010)
Jasmila Žbanić
Zrinka Cvitešić
Leon Lučev

Jej wybór

Tylko w kinach studyjnych... To chyba oznacza pewien luksus, prawda? Czy aby na pewno? Wyświetlane tak filmy stają się na pewno w pewien sposób niszowe. Dostępne są dla mniejszej, bardziej
Tylko w kinach studyjnych... To chyba oznacza pewien luksus, prawda? Czy aby na pewno? Wyświetlane tak filmy stają się na pewno w pewien sposób niszowe. Dostępne są dla mniejszej, bardziej wysublimowanej grupy widzów. Zwykli, kinowi zjadacze popcornu często nie mają pojęcia, że coś takiego w ogóle powstaje. Trzeba naprawdę siedzieć w temacie, żeby być na bieżąco z premierami takich produkcji. Dodatkowo przeważnie nie są one nastawione na zarabianie pieniędzy i rozrywkę, traktują o poważnych tematach, sprawach bliskich ludzkiemu życiu, czy też może po prostu są to dzieła ambitne. Czy to jednak czyni je ekskluzywnymi albo lepszymi do reszty? Moim zdaniem niekoniecznie, zwłaszcza iż nie dość, że często nie trafiają w czyjś gust, są nudne lub nieciekawe (scenariusz oparty na rzeczywistości nie bywa zbyt zaskakujący), to jeszcze cała ich otoczka, wraz z widownią daje taki snobistyczny klimat.
 
Nie wiem, jak inni, ale ja odczuwam lekki dyskomfort na myśl o grupie dziadków, bogatych dziwaków, nawiedzonych artystów czy studentów jakiegoś lirycznego kierunku słuchających w skupieniu dobywających się z głośników delikatnych dźwięków tak doskonale współgrających z pastelowymi kolorami pojawiającymi się na ekranie.
Wszystko to tworzy atmosferę tak gęstą od różnych wysokich myśli i uniesień, że powaga niemal zabija swoim stężeniem. Nikt nawet nie wydaje odgłosów zachwytu, bo przecież to takie dziecinne, niedojrzałe i po prostu nie godne. Oczywiście to tylko stereotyp. Można mu wierzyć lub nie, ale taką właśnie marką legitymują się filmy pokroju "Jej drogi". Swoisty Image kreowany przez lata. Zamknięte, hermetyczne produkcje dla zamkniętego grona, które niechętnie wpuszcza do siebie obcych z zewnątrz. Czy dzieło Jasmili Žbanić takie właśnie jest? Tutaj bym się spierał. Wiem, że niewielu naprawdę zainteresuje, ale dużo więcej osób byłoby je w stanie zrozumieć.
 
Główna bohaterka o imieniu Luna (Jak księżyc. Czyżby to jakieś nawiązanie?) tradycyjnie już nie wiedzie szczęśliwego życia. Nawiasem mówiąc Zrinka Cvitešić naprawdę pokazała klasę w tej roli. Jej postać wzbudza sympatię i kibicujemy jej od samego początku. Przeciwne uczucia wywołuje w nas Amar, jej facet, który najpierw miewa problemy z alkoholem, a potem odnajduje w meczecie swoją szansę na odkupienie. Posada w obozie radykalnych islamskich fundamentalistów podejrzewanych o terroryzm może nie wydaje się najcudowniejszą propozycją, ale jak to mówią: "tonący brzytwy się chwyta", a dla pijaczka świeżo wyrzuconego z pracy nie ma zbyt wielu alternatywnych opcji. Pech w tym, że nowe życie zmienia go nie do poznania. I jak tu zrealizować marzenie o dziecku? Zwłaszcza, że z powodu podobno mało ruchliwych plemników Amara (Czyżby uzależnienie dawało o sobie znać?) konieczne jest zapłodnienie in vitro. Czy w ogóle skrajny dogmatyk religijny zgodzi się na taką opcję. W każdym razie o seksie przedmałżeńskim nie ma mowy, a z takim partnerem naprawdę ciężko jest podjąć decyzję o wspólnym życiu już na stałe.

Co wybierze Luna? Gdzie doprowadzi ją wybór, którego dokonała? Na te i inne pytania stara się odpowiedzieć ten film. Czy robi to dobrze? Moim zdaniem tak, choć brak temu wszystkiemu finezji, tego błysku, który decyduje o wartości obrazu. A może to tylko takie moje przyzwyczajenie z popcornowego kina? Nie wiem i wątpię, bym się nad tym jeszcze kiedyś zastanawiał. Aż tak nie jestem skłonny do refleksji, nawet po tym seansie. Może to właśnie tu jest pies pogrzebany? W sile wyrazu.

Mimo, że całości dopełnia nostalgiczny, malowany zimnymi kolorami klimat, to nie czuć tego w kościach. Chłodna, acz miejscami słoneczna muzyka przyjemnie oddaje nastrój, jednak nie należy doszukiwać się tam geniuszu. To tylko dramat (typowy gatunek dla tego typu filmów.) o ludzkich losach, przedstawiający kobiecy punkt widzenia na pewne sprawy. Jak kogoś ciekawi, to polecam rozejrzeć się po małych, cichych salkach za "Na putu" (melodyjny oryginalny tytuł), a jeśli nie, to coś innego będzie lepszym pomysłem.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Bohaterka nowego filmu Jasmili Žbanić staje przed trudnym wyborem. Musi zadecydować, czy wolałaby żyć i... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones